Czasami nie dajemy sobie rady sami,czujemy,że nie potrafimy się zmienić choć bardzo tego pragniemy,potrzebna jest wtedy pomoc. Nie obiecaj mu nic,dopóki nie będzie widocznych efektów twojej pracy nad sobą. Psycholog może być dla ciebie wyjściem. Tylko musisz chcieć,a nie rzucać słów na wiatr.
Czy po kłótni z osobą na której Ci zależy wyciągasz pierwsza/y rękę? 2012-04-10 19:24:47; Kto pierwszy podaje rękę w kłutni? 2011-10-20 19:38:50; potrafisz pierwsza wyciągnąć rękę do zgody? ; d 2010-06-12 17:15:47 `Jeśli się posprzeczacie, czy czekasz aż Twój chłopak pierwszy wyciągnie rękę do zgody? 2009-11-15 18:14:03
Ja się odzywam miło i się uśmiecham - nie ma sensu odszczekiwać się podobnie chamskimi odzywkami. Rozpęta się tylko głupia wojna na chamskie odzywki, z której nic nie wyniknie. A nic tak nie zdenerwuje wroga jak twój uśmiech i uprzejmość. Zobacz 5 odpowiedzi na pytanie: Jak się odezwać?
Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. fot. Adobe Stock, Bits and Splits Mój dziadek był górnikiem, ojciec był górnikiem i ja przepracowałem pod ziemią wiele lat. Z tego się nie wyrasta, tak jak się nie wychodzi z domu, w którym od pokoleń mężczyźni i kobiety mieli swoje ustalone role i pozycje. Dzisiaj to wiem, ale w młodości człowiek myśli, że jak czegoś chce, to może! Musiałem dostać boleśnie po krzyżu, żebym pojął swój błąd. Poznałem Małgosię na weselu mojego kuzyna Była krewną jego najlepszego kumpla i dlatego znalazła się wśród gości pana młodego. Od razu mi się spodobała. Miała bardzo jasne włosy, zielonoszare oczy i piękny uśmiech. Po pierwszym wspólnym tańcu wiedziałem, że nic mnie nie obchodzi dziewczyna, z którą przyszedłem na to wesele, i choćby waliły siarczyste pioruny, Małgosia musi być moja! Za tą Gretę, która przeze mnie podpierała ściany, zrugał mnie mój własny ojciec. Powiedział, że to niehonorowo zaprosić pannę na imprezę, a potem ją opuścić dla innej, ale nie chciałem słuchać, bo Małgosia tak mi się spodobała jak jeszcze dotąd żadna i nie myślałem już o niczym, tylko o tym, żeby mi jej nikt nie odebrał. Pech chciał, że mieszkała daleko, aż pod Grójcem, więc o częstych spotkaniach nie mogło być mowy. Tęskniłem, wisiałem na telefonie, dwa razy do niej pojechałem, ale to wszystko była kropla w morzu moich pragnień. Zakochałem się jak wariat i chciałem z nią być ciągle… więc postanowiłem się ożenić. Miałem wtedy 22 lata Po skończeniu zawodówki od trzech lat pracowałem pod ziemią, nieźle zarabiałem i byłem pewien, że to dobry czas na założenie rodziny, tym bardziej że Małgosia wydawała mi się kobietą mojego życia. Moi rodzice mieli dom z niedużym ogrodem i od zawsze było wiadomo, że poddasze należy do mnie. Wystarczyło je wyremontować i się wprowadzać… Ja nie widziałem żadnych przeszkód. Jednak mój ojciec powiedział „nie”. Mama się z nim zgadzała, i to nie dlatego, że na ogół zawsze to, co on mówił, było święte. Też tak uważała. – Ani ty dla niej, ani ona dla ciebie, synu – powiedziała. – Posłuchaj serca matki i nie marnuj sobie życia! Najpierw spokojnie pytałem, czego od niej chcą. Mówili, że jest pyskata, że nie ma pojęcia o gospodarstwie, nie zna się na kuchni, że ma lekką rękę do wydawania pieniędzy i że we wszystkim pokazuje własne zdanie. Mówili, że wychowała się bez ojca, że jest „panieńska” i że jej matka, jak była młoda, często zmieniała chłopów, więc kto wie, czy i nie ona taka będzie. – Za ładna na żonę – dodawał mój ojciec, nie przejmując się tym, że mama jest obok, ale ona zamiast się zezłościć, tylko kiwała głową, że racja jest po jego stronie. Chcieli mnie przekonać, że powinienem wziąć sobie dziewczynę nie za piękną, umiejącą gotować, oszczędną i cichą. Uważali, że tylko z taką mogę być szczęśliwy, ale ja uważałem inaczej i po kolejnej kłótni wyprowadziłem się z domu, a potem wyjechałem pod ten Grójec i zamieszkałem u Małgosi i jej matki. Po paru miesiącach wzięliśmy ślub Małgosia ledwo się mieściła w białą sukienkę, bo była w ciąży, ale i ona, i jej matka uparły się na welon, więc wyglądała dziwnie i śmiesznie. Nikt z moich bliskich tego nie widział, bo nikogo nie było na tym ślubie. Obrazili się i zerwali ze mną kontakty. Wtedy po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że mogą mieć rację w wielu sprawach, ale już na wszystko było za późno! Nadal kochałem Małgosię, choć ona i jej matka dały mi mocno popalić. Nie znałem wcześniej takich kobiet. Na moje jedno słowo one miały trzy i wszystkie bardzo głośne. W naszym domu z przechodnim pokojem, w którym mieszkaliśmy, było zawsze pełno ludzi; sąsiadek, znajomych, koleżanek i każdego, kto akurat nie miał nic do roboty. Siedziały, plotkowały, popijały kawkę i winko, marnowały czas, choć dookoła było tyle roboty, że nie wiadomo w co ręce włożyć. Moja mama wiecznie coś odkurzała, wycierała, myła, piekła ciasta, gotowała, prała albo szyła. Nie widziałem jej siedzącej i tracącej czas na głupoty. Nawet kiedy oglądała telewizję, robiła na drutach albo szydełkowała. Więc te babki porozsiadane i paplające cały dzień o niczym strasznie mnie wkurzały, ale nie mogłem się odezwać, bo ja mieszkałem u nich, a nie one u mnie, i nie zarabiałem tyle, aby się zatkały. Dostałem byle jaką robotę u prywaciarza i musiałem się tym zadowolić, bo mój fach i moja górnicza zawodówka tutaj nic nie znaczyły. Teściowa wciąż ze mnie drwiła Poważniejsze konflikty z teściową zaczęły się dosyć szybko. Czepiała się o wszystko, powtarzała, że gdybym nie wpędził Małgosi w dzieciaka, to ona mogłaby wyjść za mąż o wiele lepiej i przy okazji ustawić matkę. Nazywała mnie gołodupcem z zadatkami na tyrana. Buntowała moją żonę i co najgorsze, wyśmiewała się z tego, jak mówię i do czego jestem przyzwyczajony. Na przykład u mnie w domu nie zaczynało się obiadu, dopóki ojciec nie usiadł przy stole, a tutaj nie tylko często obiadu w ogóle nie było, ale w dodatku każdy jadł, gdzie mu akurat wypadło: przed telewizorem, na kanapie, w kuchni albo nawet w łóżku. Szybko się połapałem, że się raczej nie dogadamy. Namawiałem Małgosię, abyśmy wrócili do mnie, obiecywałem, że jakoś ugłaskam rodzinę, ale nie chciała o tym słyszeć. Prawdziwy koszmar zaczął się po narodzinach naszej córki. Obie z matką w ogóle mnie nie dopuszczały do małej, mogłem ją oglądać tylko z daleka i ciągle słyszałem, że jestem za niezdarny, aby mi dać dzieciaka na ręce. W domu był jeszcze większy bałagan niż zwykle. Małgosia całe dnie chodziła w szlafroku, rozmemłana, rozczochrana, ziewająca i płaczliwa. Dla mnie nie miała ani jednego dobrego słowa Wytrzymałem rok w tym piekle. Przez ten czas tak się od siebie z Małgosią oddaliliśmy, że byliśmy dla siebie jak obcy. Spałem w kuchni na polówce, ale gdyby mnie wpuściła na swój tapczan, nawet bym jej nie dotknął, bo nie czułem do niej nic oprócz złości i niechęci. Nie mogłem uwierzyć, że tak niedawno była dla mnie wszystkim. Teraz dałbym wszystko, aby się od niej uwolnić. Po kolejnej kłótni powiedziałem, że się wyprowadzam. Usłyszałem, że krzyż na drogę i że ona zakłada sprawę o rozwód i alimenty. I żebym się nie pokazywał, bo ma mnie dosyć i mnie nienawidzi. I że zmarnowałem jej życie… Wróciłem na Śląsk. Pierwszą osobą, którą zobaczyłem po wyjściu z dworca, była ta sama Greta, którą kiedyś wystawiłem na weselu kuzyna. Aż krzyknęła na mój widok, tak się podobno zmieniłem i taki byłem zmarnowany. Najpierw poszliśmy do baru na obiad, potem na piwo, a jeszcze potem ona zabrała mnie do siebie. Miała własny pokój z kuchnią po babci, czyściutki, jasny, pachnący i miły, więc pomyślałem, że dobrze byłoby tu zostać i odpocząć. Ona nadal była mi obojętna, ale pomyślałem, że skoro nie udało się z taką, którą kochałem, to może się uda z taką, która mnie ani ziębi, ani grzeje. Ona była chętna, ja długo nie miałem kobiety, więc wszystko się skończyło tak, jak się skończyło. Gdy mi przeszła złość na moją żonę, zacząłem wariować z tęsknoty, tym bardziej że zostawiałem przecież także córkę i miałem przez to dodatkowe wyrzuty sumienia. Jeździłem do nich, ale to nic nie dało, bo Małgosia żyła już z innym facetem, jakimś ogrodnikiem z hektarami, i nie chciała o mnie nawet słyszeć. Walka o rozwód i dziecko trwała ponad dwa lata i wyszedłem z niej jeszcze bardziej poharatany niż przedtem. Mała Joasia została przy matce. Niby mogłem ją swobodnie widywać, ale co mi z tego, kiedy ona mówiła „tata” na tamtego ogrodnika, a do mnie się prawie nie odzywała. Obraziłem się na dziecko i przestałem o nie zabiegać. Dzisiaj tego żałuję. Drugi raz nie zaryzykuję ślubu Z moimi rodzicami mam kontakty poprawne, ale rzadkie. Oni mi nie mogą wybaczyć tego, co zrobiłem, ja mam żal, że przez ich niezgodę musiałem wyjechać i przeżyć to, co przeżyłem. Są już bardzo starzy, a wnuczkę znają tylko z fotografii. Wygląda na to, że swoją niechęć do Małgosi przenieśli na naszą córkę i może dlatego o nią nie dopytują i nie dbają o kontakt. Moja mama by tego chciała, lecz gdy raz wspomniała o Joasi przy ojcu, on tak na nią spojrzał, że zaraz położyła uszy po sobie i zamilkła. To się u nas nie zmieniło! Dziś Joasia to już dorosła panna. Jest śliczna i mądra. Chciałbym czasami z nią się spotkać, ale tak się ułożyło, że ona tego nie pragnie. Małgosia od dawna nie jest z tym ogrodnikiem, obecnie ma jakiegoś Włocha i mieszka w Palermo. Joasia często do niej jeździ, więc tym bardziej trudno mi się wpasować w ich kalendarz. Ja nadal jestem z Gretą, choć bez ślubu. Doskonale wiem, że ona bardzo by tego chciała, ale nie zaryzykuję. Greta jest dobra i pomogła mi stanąć na nogi. Przy niej odzyskałem równowagę i wyszedłem na prostą. Dzieci nie mamy. Jestem z tego zadowolony. Czytaj także:„Moje małżeństwo było pomyłką. Pijany mąż nawet nie zauważył, kiedy rodziłam. Gdy zmarł, poczułam ulgꔄOddaliśmy dom córce i zięciowi, ale oni wszystko w nim pozmieniali. Nie mają za grosz szacunku do naszej pracy!”„Wezwałem karetkę do nieprzytomnego człowieka. Po wszystkim jestem uboższy o kilka stówek i grozi mi sprawa w sądzie”
Kłótnie zdarzają się w każdym związku. Jest to zupełnie normalne, że dwójka różniących się od siebie osób może posiadać odmienne zdanie na dany temat. Przecież nie bez powodu związaliśmy się z osobą inną od nas samych. Co ciekawe kłótnie mogą być dla nas rozwojowe, wiele uczą nas o nas samych, jak i o naszych partnerach. Poszerzają nasze horyzonty myślenia o inną perspektywę. Jednak nie każdy jest gotowy na to, żeby przyjąć te pozytywne aspekty konfliktu. Wszystko zależy od tego w jaki sposób konflikt zostanie rozwiązany. Dla jednych wyjściem z kłótni są przeprosiny, dla innych seks. Jeszcze inni wdrażają etap cichych dni aż do momentu, kiedy któraś ze stron po kilku dniach odezwie się pierwsza. Niektóre pary po kłótni powoli zaczynają zachowywać się normalnie, jak przed kłótnią, zakopując etap kłótni i emocje pod dywan, przechodząc do porządku dziennego. Nie wszystkie jednak z wyżej wymienionych sposobów ustabilizowania się po kłótni są dobre dla naszej relacji. Czego nie należy robić po kłótni? Nie udawaj, że nic się nie stało Pomijasz przeprosiny i wstajesz w niedzielę rano i udajesz, że to, co wydarzyło się ostatniej nocy, nie miało miejsca. Takie zachowanie powoduje odkładanie się nierozwiązanych konfliktów. Nieprzegadane emocje kumulują się w partnerach i wybuchają w najmniej oczekiwanym momencie. Najczęściej przy okazji kolejnego napięcia emocjonalnego następuje wypominanie przeszłych, nierozwiązanych sytuacji, które kiełkują w partnerach, oddalając ich od siebie. Nierozwiązane konflikty powodują negatywne emocje, które zaczynają być przelewane na co dzień na męża/żonę. W pewnym momencie te emocje są tak silne, że budują niewidzialny mur między partnerami, uniemożliwiający czerpanie przyjemności z czasu spędzanego wspólnie. Nie zachowuj się jakbyś chciał ukarać partnera Ciche dni to często sposób na ukaranie drugiej osoby, wycofanie uwagi i miłości. Ma to na celu zademonstrowanie, że nie spodobało mi się twoje zachowanie. Niestety jest to pewną formą kontynuowania kłótni, mimo tego, że odbywa się ona w milczeniu. Nie rozwiązuje to w żaden sposób konfliktu, a wręcz wciera przysłowiową sól w rany. Nawet jeśli nie chodzi o karę, ale o niepokój i niezręczność, ciche dni stwarzają okropny klimat w związku, ponieważ dom staje się ringiem. Jest to szczególnie szkodliwe dla dzieci, które są zmuszone chodzić na paluszkach żeby nie zdenerwować rodziców. Często błędnie wierzą, że to z ich winy pojawił się taki klimat między rodzicami, że to one zrobiły coś złego i muszą starać się bardziej. Nie unikaj przeprosin Przepraszanie nie polega na stwierdzeniu, że druga osoba ma rację. Przeproszenie nie oznacza, że przyznajesz się do pomyłki, a partner wygrywa spór. Przeprosiny to po prostu uznanie, że ranisz/zraniłeś uczucia innych, to wzięcie odpowiedzialności za swoją stronę konfliktu. Kłótnie w związku, czyli jak rozmawiać? Niech emocje opadną Poczekaj, aż twoje emocje się wyciszą zanim ponownie odezwiesz się do partnera. Jeśli spróbujesz porozmawiać z drugą osobą, kiedy wciąż jesteś zły, będziesz miał trudności z usłyszeniem tego, co on mówi. Nadal będziesz koncentrować się na swoich uczuciach złości lub gniewu, więc jesteś bardziej podatny na wybuch emocji. Zachowanie i słowa partnera będą automatycznie interpretowane jako atak w twoim kierunku, co będzie powodowało twoją obronę i prawdopodobnie oddanie ataku, czyli jednym słowem – zaognia konflikt. Zamiast tego poczekaj, aż oboje się uspokoicie. Dzięki temu będziecie mogli otwarcie i spokojnie rozmawiać o swoich opiniach. Oddziel swoje emocje od problemu Często emocje zostają uwikłane w rzeczywisty przedmiot konfliktu. Ważne jest, aby oddzielić te uczucia. Może się tak zdarzyć, że pewne sytuacje i prozaiczne czynności zaczynają mieć symboliczną dla nas wartość. Przykładowo, kiedy żona kilkakrotnie prosi męża o niepozostawianie skarpetek w łazience, po kilku upomnieniach skarpetki mogą nabrać dla niej symbolicznego znaczenia. „Tyle razy mu powtarzałam, że mnie to denerwuje i proszę go żeby ich tam nie zostawiał. Skoro jednak nic sobie z tego nie robi oznacza to, że jestem zupełnie dla niego nieważna! Dlaczego on mi to robi.” Kłótnia o wspomniane skarpetki przybiera wówczas już postać kłótni o poczucie nieważności partnerki, co może być zupełnie nieuzasadnione dla partnera. Dlatego też oddzielenie swoich emocji i pierwszych interpretacji jest tak istotne. Dobrze jest ze spokojem posłuchać o co dokładnie mojemu partnerowi chodzi, dlaczego jest to dla niego takie istotne i tak go to denerwuje. Wybierz odpowiedni czas na rozmowę Są dobre i gorsze momenty na omówienie poważnych tematów, takich jak kłótnie. Nie ma co przywoływać problemu kiedy druga osoba nie ma przestrzeni na to, żeby się tym zająć. Kiedy druga osoba jest w pracy, lub spędza czas z odwiedzającą ją rodziną – nie będzie mogła poświęcić całej uwagi rozmówcy i omawianemu problemowi. Może to tylko skumulować dodatkowe, negatywne emocje. Czasami lepiej poczekać na spokojniejszy moment. Nie czekaj jednak zbyt długo. Im więcej czasu upłynie od kłótni tym emocje się bardziej nawarstwiają i trudniej będzie odnaleźć rozwiązanie problemu. Rozpocznij rozmowę od przeprosin za kłótnię Prawdopodobnie oboje czujecie się zranieni, więc zacznij od przeprosin. Tak jak pisałam powyżej nie oznacza to, że przyznajesz że partner wygrywa spór, bo ty nie miałeś racji. Jest to przeproszenie, za zranienie uczuć drugiej osoby. Daje to również drugiej osobie okazję do przeproszenia, co może rozwiązać spór. Konflikt wciąż musi zostać rozwiązany poprzez rozmowę, ale lepiej jest najpierw przygotować grunt pod tę rozmowę, tak aby obydwie strony wychodziły z pozytywnej pozycji. Nie twórz założeń na temat tego, co prawdopodobnie myśli druga osoba Zakładanie, że wiemy dokładnie co druga osoba myśli, jakie miała intencje, co zapewne zrobiła tylko pogarsza kłótnię. Jasne, że pewnie po tylu latach małżeństwa znacie się dobrze, ale takie nastawienie powoduje wrażenie, że nie próbujesz zrozumieć i wysłuchać drugiej strony, jednocześnie nie zauważając swojego wkładu w zachowanie partnera. Prowadzi to do nieporozumień. Daj drugiej osobie okazję do wyjaśniania co się stało, aby nie musieć czytać między wierszami i domyślać się. Niestety często domyślamy się gorszego, niż to co faktycznie miało miejsce. Słuchaj i daj szansę wypowiedzieć się partnerowi Pozwólcie sobie nawzajem mówić bez przerywania. Jeśli masz pytanie, które chcesz zadać, lub punkt, który chciałbyś wyjaśnić, poczekaj, aż druga osoba skończy mówić. Pokazuje to, że szanujesz rozmówcę i próbujesz dostrzec jego perspektywę. Jeżeli przerwiesz, prawdopodobnie rozmówca przerwie i tobie, a konflikt znowu będzie się nakręcał. Mów “ja” zamiast “ty”. Skoncentruj się na wyjaśnianiu swoich uczuć i potrzeb, zamiast atakować drugą osobę. Jeśli zaatakujesz, prawdopodobnie po chwili otrzymasz odpowiedź ataku w odwecie. Powoduje to wzniecenie negatywnych emocji i oznacza koniec z próbą zrozumienia twojej perspektywy. Na przykład, powiedzenie: “Czuję, że czasem mam trudności z mówieniem, a jeśli mi przerywasz w trakcie kłótni, to powoduje raczej, że zamykam się w sobie i przestaję mówić” jest lepsze niż powiedzenie: “Zawsze mi przerywasz, przestań wreszcie.” Spróbuj wczuć się w drugą osobę Najlepszym sposobem na zrozumienie argumentów drugiej osoby jest uznanie jej uczuć i opinii, że są tak samo ważne jak twoje. A kiedy pokazujesz, że zależy ci na opinii partnera, staje się on bardziej skłonny, żeby zrobić to samo dla ciebie. Nawet jeśli nie zgadzasz się z jego/jej punktem widzenia, nadal możesz kochać i szanować partnera jako osobę – a to zawiera w sobie poszanowanie dla jego/jej zdania. Negocjujcie i rozwiążcie problem Czasami możesz z kimś walczyć, ponieważ oboje chcecie różnych rzeczy. Może to dlatego, że nie możecie zdecydować, który film obejrzeć, albo poważniejszy spór o to, kto odbiera dzieci ze szkoły. We wszystkich tych sytuacjach oboje będziecie musieli negocjować. Oznacza to, że obie strony wspólnie podejmują decyzję, która jest odpowiednia dla was obojga. Z czegoś rezygnujesz, ale w zamian coś dostajesz. Warto usiąść i porozmawiać o możliwych rozwiązaniach występującego problemu. Przyjrzeć się wygenerowanym rozwiązaniom i wspólnie podjąć decyzję, na które z nich się decydujecie. I na koniec. Czy było coś szczególnego co rozpoczęło tę kłótnię? Czy partner zrobił coś/powiedział coś, co stało się zapalnikiem u ciebie do wybuchu złości? Porozmawiajcie o tym ze sobą. Czy to może dlatego, że już byłeś zmęczony, albo było późno w nocy i oboje wypiliście kilka drinków? Porozmawiajcie o tym jak to zrobić inaczej na przyszłość. A może długo trzymałeś pewne urazy i wreszcie je wyrzuciłeś w wybuchu emocjonalnym? Jeśli tak, porozmawiajcie o tym, czego potrzebujesz, aby poczuć się bezpiecznie, aby szybciej móc przegadać takie rzeczy. Cel tutaj jest jasny: rozwiązujcie problemy i uczcie się na własnym doświadczeniu, aby nie powtarzać swoich błędów. Wyzwaniem jest posiadać wystarczająco odwagi, aby móc się dojrzale skonfrontować, zamiast unikać. to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.
- Po randce rozstaliśmy się z obietnicą dalszego kontaktu - mówi Ewelina. - Marek powiedział, że się odezwie. Zakładałam, że wkrótce to jutro, pojutrze. Poczułam się nieco zawiedziona. Kiedy w końcu Marek odezwał się piątego dnia, byłam bardziej obrażona niż zadowolona. Rozmawialiśmy niejednokrotnie o tym, jak się dobrze zaprezentować i jak być atrakcyjnym dla osób, które poznajemy. Ale pierwsze wrażenie to nie wszystko. Teraz trzeba utrzymać wzajemne zainteresowanie. W początkowych etapach znajomości natrafiamy czasem na przeszkody utrudniające rozwinięcie relacji i stworzenie dobrego, satysfakcjonującego związku. Na szczycie tej listy jest - pierwszy telefon po randce. Kiedy powinien zadzwonić? I co oznacza fakt, że nie dzwoni w spodziewanym przez nas terminie? Często powtarza się też pytanie – czy kobieta może zadzwonić pierwsza? Jak się więc zachować, aby ułatwić sobie zdobycie kolejnej bazy? Zadzwonić, nie zadzwonić? Oto historia Eweliny: "Po całkiem udanej pierwszej randce byłam w bardzo dobrym nastroju. Rozstaliśmy się z obietnicą dalszego kontaktu. Marek powiedział, że wkrótce się odezwie. Zakładałam, że wkrótce to jutro, pojutrze. Kiedy więc minęły dwa dni, a telefon milczał, poczułam się nieco zawiedziona. Kiedy nie zadzwonił również następnego dnia, do uczucia zawodu dołączyła się uraza. Cóż, widać mu nie zależy. Pomyślałam, że nawet jeśli w końcu zadzwoni, to już nie będzie tak, jak było. Za długo zwleka, pokazuje, że mu nie spieszno do następnego spotkania. Kiedy w końcu Marek odezwał się do mnie, a było to piątego dnia, byłam bardziej obrażona niż zadowolona. On wydawał się zdziwiony moją reakcją. Rozmowa się nie kleiła i w końcu w ogóle się już nie spotkaliśmy." A oto, co opowiedział mi Łukasz: "Spotkałem całkiem fajną dziewczynę - Majkę. Pech chciał, że byłem wtedy bardzo zajęty. Zdawałem ważne egzaminy w innym mieście, więc następnego dnia wyjechałem. Nie powiedziałem jej o tym, bo po pierwsze - dopiero się poznaliśmy, po drugie - z natury jestem dość skryty, no i nie chciałem zapeszyć. Gdybym jej powiedział o tych egzaminach, to czułbym jeszcze większa presję. Nie odezwałem się przez kilka dni, byłem w stresie. Bałem się, że w takim nastroju rozmowa będzie zdawkowa. Po powrocie od razu się do niej odezwałem, ale wyczułem, że ona wcale nie chce ze mną rozmawiać. Byłam bardzo rozczarowany. Gdyby nie kolejne przypadkowe spotkanie pewnie nie bylibyśmy razem." I jeszcze wypowiedź Jacka: "Ewa naprawdę mi się spodobała. Wydawała się jednak dość zdystansowana na pierwszym spotkaniu. Dlatego, choć miałem wielką ochotę zadzwonić do niej natychmiast, odczekałem kilka dni. Po prostu się bałem, że gdy zadzwonię zbyt szybko, weźmie mnie za natręta. Kiedy zadzwoniłem po czterech dniach, rozmawiała ze mną sympatycznie i to mnie ośmieliło". Czy naprawdę chodzi o telefon? Czyż nie nasuwa się Wam refleksja, iż ludzie w pewnych sytuacjach posługują się podobnymi gotowymi wyobrażeniami i uprzedzeniami? Zamiast słuchać z jednej strony swoich pragnień (Jacek), a także traktować sytuację z otwartością, robią z góry jakieś założenia. Jeśli zadzwonię za szybko, ona odkryje, jak bardzo mi zależy. Lub też – jeśli nie zadzwoni, to znaczy, że nie traktuje mnie serio (Ewelina). Dlatego kwestia telefonu po randce urosła do rangi problemu. Mam wrażenie, że stał się on narzędziem ustalania równowagi, swoistą próbą sił. Utarło się, że pierwszy powinien zadzwonić mężczyzna. Pozostańmy przy tym. Jeśli nie dzwoni – kobieta zazwyczaj traktuje to jako dowód braku zainteresowania. Jednak wypowiedzi Łukasza i Jacka dowodzą, że nie zawsze ma rację. Jednakże brak tego spodziewanego sygnału od mężczyzny powoduje kilka możliwych reakcji: - urazę, więc rozmowa przebiega zdawkowo, - udawaną obojętność, więc dialog także się nie klei, - pretensje, które od razu utrudniają dalszy kontakt. A więc jak nie nakręcać negatywnych emocji? Zejdź z obłoków. Zadzwoni? Nie zadzwoni? Nawet jeśli ten ktoś bardzo Ci się spodobał, zachowaj mały dystans ponieważ niewiele wiecie o sobie. Nadinterpretacja, czyli przypisywanie nowo poznanej osobie znacznie więcej pozytywnych cech w wyniku pragnień, może doprowadzić do tego, że wyobraźnia spłata Ci figla. To, że chcesz, żeby połączyła was Wielka Miłość, nie jest gwarancją, że on też tego chce. Może spodobałaś mu się również, ale jego emocje są obecnie w innym punkcie niż Twoje. Potraktował Cię jako interesującą, lecz jeszcze się nie zakochał. Dlatego natychmiastowe wykonanie telefonu do Ciebie może po prostu nie przyjść mu do głowy. To jednak nie oznacza, że powinnaś zrezygnować z kontynuowania znajomości. Daj Wam obojgu trochę czasu. Jeśli on zadzwoni po tygodniu, bądź otwarta na to, co zdarzy się dalej. Jeśli jesteś mężczyzną i czujesz, że kolejny ruch należy do Ciebie, Ty także zrezygnuj z teoretyzowania. Jeśli masz ochotę zadzwonić od razu – zrób to. Jeśli potrzebujesz trochę czasu – daj sobie go. Bądź tu i teraz Jeden z psychologów Colin Sisson formułuje bardzo mądrą teorię. Nasze cierpienia są efektem "spekulacji" naszych umysłów. Albo wspominamy przeszłość, która już odeszła, martwimy się tym, co zrobiliśmy kiedyś, na co już nie mamy wpływu. Albo wyobrażamy sobie przyszłość, której się obawiamy. Na przykład tego, że on nigdy już nie zadzwoni. Że znowu nas coś ominie. I to jest źródłem stresu. Najważniejsze jest jednak to, że ani przeszłość, ani przyszłość nie istnieją. Istnieje tylko TERAZ. Dlatego, aby przywrócić właściwą proporcję Twemu światu, skup się na teraźniejszości. Pomoże Ci w tym proste ćwiczenie oddechowe: - Usiądź prosto ale wygodnie, zamknij oczy i weź spokojnie, bez pośpiechu 20 wdechów w określonym cyklu: 4 normalne, a 5 bardzo głęboki i tak cztery razy, - Staraj się nie robić przerw między wdechem i wydechem, a także między wydechem i wdechem. - Jednocześnie koncentruj się w tym czasie wyłącznie na sygnałach płynących z Twojego ciała, słuchaj bicia serca, bądź tu i teraz. Jeśli będziesz powtarzać takie ćwiczenie trzy razy dziennie, będzie Ci łatwiej trzymać się bliżej swoich potrzeb, a nie ulegać grze wyobraźni. Znaj swoją wartość Jeśli masz wrażenie, że jego obietnica była zdawkowa i nie oznacza chęci kontynuowania znajomości - nie bierz tego do siebie. Fakt, że ktoś się do Ciebie nie odezwał - nie oznacza, że coś z Tobą jest nie tak. To jest normalne. Przejdź nad tym do porządku dziennego. Wróć do swoich zajęć Niech czekanie na telefon nie stanie się dla Ciebie "zajęciem". Wpatrywanie się w ekranik z pewnością nie sprawi, że usłyszysz dźwięk dzwonka. Rób to co robiłaś do tej pory i nie uzależniaj poczucia szczęścia od tego czy on zadzwoni czy nie. Komunikuj się w sposób adekwatny do sytuacji Wszystkie wymienione reakcje - uraza, obojętność, pretensje nie są właściwe. Zastanów się. To, że ktoś do Ciebie nie zadzwonił dokładnie wtedy, kiedy tego oczekiwałaś, nie oznacza jeszcze, że Cię zlekceważył. Komunikuj się więc normalnie i naturalnie. W chwili kontaktu wyjdź ze swoich wyobrażeń i otwórz się na wymianę rzeczywistych informacji i emocji. Ciekawość drugiej osoby i jej motywacji pozwoli Wam wyjaśnić sytuację. Być może on od razu powie: "Wybacz, że nie dzwoniłem wcześniej. Miałem ważne egzaminy." To jednak jest możliwe w atmosferze życzliwej wymiany myśli. Czy kobieta może odezwać się pierwsza? Owszem. Może. Ale warto taki telefon potraktować jako normalny gest osoby, która po miłym spotkaniu daje sygnał swojego zainteresowania. Reaguj na jego słowa i ton głosu. A wtedy będziesz wiedziała, czy Twój telefon sprawił mu radość, czy wprawił z zakłopotanie. Życzę Wam wspaniałych randek. Joanna Godecka Masz problem sercowy? Napisz: redakcja@ *** Joanna Godecka - terapeutka, coach, trenerka. Ekspert i doradca w sprawach relacji partnerskich. Autorka książek "Szczęście w miłości", "Bądź pewna siebie", "Nie odkładaj życia na później" i "Przestań się zamartwiac". Członek Polskiego Stowarzyszenia Terapeutów TSR. ( Źródło:
czy odezwać się pierwsza po kłótni